Zdrowe karpie z Wierzchosławic wracają na stół
Zdrowe karpie z Wierzchosławic wracają na stół
W ostatnim czasie w lokalnych mediach pojawiły się informacje, że w regionie tarnowskim może zabraknąć świątecznego, zdrowego karpia z powodu choroby i masowego wymierania ryb. Uspokajamy wszystkich smakoszy. Leśne karpie hodowane w Wierzchosławickich stawach są już zdrowe, a zastosowane przez leśników metody walki z przyduchą i chorobą wirusową były skuteczne.
Znane przysłowie „Zdrowy jak ryba" nie oznacza, że ryby nigdy nie chorują. Hodowcy wiedzą, że chorują. Wiedzą również, że osłabione ryby można leczyć albo podjąć takie działania, dzięki którym choroba nie będzie się rozprzestrzeniać. W ostatnim czasie specjaliści hodowli stoczyli prawdziwą batalię o zdrowie karpi hodowanych w Gospodarstwie Rybackim w Wierzchosławicach.
Nie ma ryby bez wody
W czasie długotrwałej suszy starzy i doświadczeni rybacy mawiają z przekorą: „Ponoć nie da się ryby hodować bez wody". To żartobliwe podejście do prawdy ogólnie wiadomej przewrotnie ukazuje bezsilność hodowcy ryb. Wyniki jego pracy zależą bowiem w dużej mierze od warunków środowiskowych, na które on sam nie ma wpływu.
W 2010 roku Małopolskę dotknęła powódź. Potem było już coraz bardziej sucho. Obecny sezon hodowlany na wierzchosławickich stawach jest drugim z rzędu, który przebiega pod znakiem suszy hydrologicznej. Podobna sytuacja jest w całym regionie. Doskonale wiedzą o tym ci mieszkańcy, u których studnie dawno wyschły. W większych rzekach np. Dunajcu czy Wiśle notowane są najniższe od wielu dziesięcioleci stany wód. Małe rzeki i potoki można przejść suchą stopą. Większe rzeki niosą niewiele wód.
Podobna sytuacja dotyczy także Kisieliny i Ulgi, które zasilają w wodę stawy Gospodarstwa Rybackiego w Wierzchosławicach. Ta jednostka organizacyjna Nadleśnictwa Dąbrowa Tarnowska znana jest z hodowli pysznego karpia " leśnego".
„Przyducha" przekleństwo hodowców
W Wierzchosławicach wody brakowało już od wiosny. Żaden z dziewięciu śródleśnych stawów hodowlanych nie został w pełni napełniony. Później wody już tylko ubywało. Długotrwały brak opadów, parowanie i przesiąki do gruntu spowodowały stałe obniżanie się lustra wody. Utrzymujące się w okresie letnim bardzo wysokie temperatury, w połączeniu z niedostatkiem wody spowodowały, że na przełomie sierpnia i września, na stawach rybackich wystąpiła tzw. przyducha. To bardzo niekorzystne i niezwykle groźne zjawisko charakteryzuje się obniżeniem zawartości tlenu rozpuszczonego w wodzie poniżej wartości, które mogą być - bez uszczerbku dla zdrowia - tolerowane przez ryby. Na deficyt tlenowy najbardziej narażone są wyrośnięte i dorodne sztuki ryb, gdyż ich zapotrzebowanie tlenowe jest największe. Przyducha „atakuje" zazwyczaj w godzinach pomiędzy drugą, a czwartą nad ranem, stąd panująca wśród ichtiologów opinia, że w okresie zagrożenia przyduchą „każda noc, może być dla karpia tą ostatnią".
Spadek odporności i choroba
Przyducha jest bardzo groźna. Ryby tracą odporność, a osłabione organizmy stają się bardzo podatne na różne infekcje. Dlatego po wystąpieniu jej pierwszych oznak, hodowcy muszą przystąpić do natychmiastowego działania. W Nadleśnictwie Dąbrowa Tarnowska rozpoczęła się walka z czasem.
Przerwano karmienie i rozpoczęto przepompowywanie i mechaniczne dotlenianie wody. Wprowadzono także inne zabiegi, które są stosowane w takich sytuacjach.
Niestety, mimo wysiłków w pierwszych dniach września część najbardziej osłabionych karpi zachorowała na herpeswirozę karpia tzw. KHV, czyli wirusową chorobę, która w ostatnich latach występuje coraz częściej w różnych regionach całego kraju. Pracownicy Nadleśnictwa dobrze zdawali sobie sprawę, że na wierzchosławickie stawy hodowlane przylatuje wiele ptaków, a w okresie napełniania mogą się do nich dostać ryby dzikie oraz inne wodne zwierzęta, które mogą przenieść różnorakie zagrożenia. Obawiano się zakażenia wirusem KHV, który jest postrachem hodowców, bowiem może spowodować poważne spustoszenie w obsadzie hodowanych karpi. W Wierzchosławicach choroba dotknęła karpie w dwóch stawach, w których żyły ryby o rozmiarach handlowych. Z chorobą ryb trzeba było się zmierzyć.
Zgodnie z nauką trzeba leczyć
Wbrew głoszonym w mediach informacjom, że w takim przypadku nie ma mowy o żadnym leczeniu, a hodowcom pozostaje tylko czeknie na śmierć ryb, pracownicy gospodarstwa rybackiego podjęli natychmiastowe działania aby przeciwdziałać rozwojowi choroby. W ich ocenie czekanie byłoby najgorszym z możliwych rozwiązań. Zgodnie z nauką ichtiopatologii w czasie przebiegu wiremii KHV karpie można i należy leczyć. Między innymi od szybkości wdrożenia leczenia, stosowanych zabiegów ograniczających rozwój choroby, a także kondycji ryb zależy dalszy rozwój zakażenia.
Aby zapobiec wzajemnemu zarażaniu się ryb, zastosowano metody i środki bezpośrednio niszczące czynnik zakaźny w środowisku życia karpi czyli w stawach. Jednocześnie wdrożono czynności praktyki zootechnicznej, rybackiej i higienicznej, przewidziane do stosowania w takich sytuacjach, które minimalizują ryzyko rozprzestrzeniania się choroby na inne obiekty stawowe. Zanim choroba rozprzestrzeniła się i ryby przestały żerować, rozpoczęto odpowiednie leczenie. Infekcja wirusowa jest prawie zawsze powikłana wtórnym lub (jak wynika z praktyki rybackiej) współistniejącym w przebiegu KHV zakażeniem bakteryjnym lub grzybiczym. Prawidłowe leczenie mające na celu zwalczenie tych dodatkowych infekcji oraz zabezpieczanie ryb jest jedną z najważniejszych czynności, jakie możliwie najszybciej powinien podejmować ichtiolog w podejrzeniu zarażenia KHV u hodowanych karpi.
Zatrzymanie wirusa
Podjęte działania lecznicze okazały się na tyle skuteczne, że pomimo temperatury wody sprzyjającej rozwojowi wirusa sytuacja została opanowana w ciągu kilku dni. Starty również okazały się mniejsze, niż się tego obawiano.
Szacuje się, że choroba pochłonęła kilka procent całej obsady, a ryby które nie przeżyły choroby zostały zgodnie z obowiązującymi przepisami zebrane i poddane utylizacji. Obecnie na wierzchosławickich stawach trwa normalna hodowla. W stawach jest niewiele wody ale jesienne, zimne i wietrzne noce ochłodziły ją i dotleniły. Ryzyko ponownego wystąpienia przyduchy zostało zażegnane.
Znane i cenione
Leśne karpie z Wierzchosławic mają już swoja renomę i wiernych smakoszy. Po trudnych dniach praca przy stawach rybnych wraca do normalności. Leśnicy wiedzą, że na wszystkie nasze stoły musi trafić karp świeży i zdrowy, dlatego zrobią wszystko co trzeba, by sprostać tym wymogom.
- Karpie hodowane w naszych stawach są najwyższej jakości i cechują się doskonałymi walorami smakowymi. Funkcjonowanie gospodarstwa stawowego w strukturach Lasów Państwowych zobowiązuje nas do zachowania najwyższych standardów hodowli i praktyki rybackiej, tak jak jest to w przypadku przestrzegania wysokich standardów prowadzenia gospodarki leśnej – mówi Zbigniew Matuła, nadleśniczy Nadleśnictwa Dąbrowa Tarnowska.
O trwających pracach hodowlanych na wierzchosławickich stawach i stanie zdrowia naszych karpi będziemy Państwa informować.
Damian Kosierb
Kierownik Gospodarstwa Rybackiego
w Nadleśnictwie Dąbrowa Tarnowska